Tryptyk bijski
Wojciech Grzelak
strony: « poprzednia, 1, 2,
3, następna »
SPRAWA JANA STYKA
Był Polakiem – tak napisano w jego dokumentach. Języka polskiego raczej nie znał i do związków z Polską nie poczuwał się, choć, jako człowiek o nieprzeciętnej wiedzy, zwłaszcza historycznej, pewne informacje na temat kraju swoich przodków mógł posiadać. Ale kwestia narodowości nie odegrała ważniejszej roli w sprawie Jana Styka - o jego tragedii przesądziła skłonność do samodzielnego myślenia. Dramat tego młodego człowieka jest wzorcowym, tuzinkowym niemal przykładem działania nieludzkiego systemu, świadectwem bezsensownej martyrologii, jaka stała się udziałem wielu obywateli „ojczyzny proletariatu”. Ich dzieje pogrzebane są w stertach teczek zasypanych archiwalnym kurzem. Proces Styka nie różnił się od innych rozpraw – czy raczej parodii sądu – podczas których, zwłaszcza w latach trzydziestych, wymierzano „sprawiedliwość” tysiącom Bogu ducha winnych mieszkańców
ZSRS.
Preludium
Ósmego kwietnia 1936 roku zastępca dowódcy 213. Pułku strzeleckiego z Bijska kapitan Zotow sprawdzał wraz z naczelnikiem zaopatrzenia Tatarkinem stan magazynu żywnościowego. W kącie składu na stosie starych papierów leżał uczniowski zeszyt. Zotow podniósł go, przekartkował i schował do kieszeni.
- Co to takiego? - zapytał Tatarkin, spostrzegł bowiem, że jego przełożony gwałtownie pobladł. Kapitan odburknął coś w odpowiedzi i prosto z magazynu pobiegł do oficera politycznego Chorewa. W jego gabinecie zastał poza gospodarzem szefa sztabu jednostki majora Burmakowa i majora Kucharczuka. Chorew zaczął na głos odczytywać zapiski z zeszytu. W miarę czytania twarze słuchaczy poczęły wyrażać coraz większe zdziwienie, a nawet strach.
...Naród rosyjski od stuleci walczył o swoją wolność. Ale w naszych czasach, gdy lud zrzucił już jarzmo niewolnicze i z potężną energią zabrał się do budowy nowego życia, pojawił się nowy wódz
- Stalin. Został on wodzem dlatego, że lepiej i szybciej niż inni potrafił dostrzec to, czego pragnął kolektyw robotniczy. W każdym jednak wypadku to naród więcej zrobił dla Stalina niż Stalin dla narodu. Stopniowo Stalin przemienia się, tak jak jego poprzednicy, z wodza w dyktatora. Przykro patrzeć na naród rosyjski, który w ciągu lat niewolnictwa nauczył się płaszczyć przed tym, kto siedzi mu na karku...
...Stalin pisze, że ZSSR jest socjalistycznym państwem robotników i chłopów. To znaczy, że nie powinna istnieć dyktatura proletariatu, powinna być dyktatura robotników i chłopów. Dlaczego w takim razie chłopów nie dopuszcza się do władzy na równych prawach z robotnikami?
W gabinecie zapanowało milczenie. Wstrząśnięci obrazoburczymi frazami oficerowie nie byli w stanie wykrztusić ani słowa.
- Ładne kwiatki - mruknął na koniec Burmakow.
Zeszyt należał do byłego szefa magazynu Jana Styka.
Pamiętnik
14 maja 1934 r.
Siedzę na górze. Przede mną jak na dłoni cała panorama miasta. Skrywa je sina mgła, przez to miasto wydaje się mroczne i smutne. Na prawo, u podnóża góry, ciągną się krzywe zaułki przedmieścia. Na pierwszy rzut oka ta dzielnica niczym nie przypomina miasta, są tu wyłącznie niskie drewniane chałupy albo ziemianki. Pośrodku nieduży staw, zewsząd otoczony maleńkimi chatkami; ich cienie szkaradnie odbijają się w wodzie. W tych przedmiejskich zabudowaniach można spotkać recydywistów, profesjonalne
prostytutki, ukrywających się kułaków. W dzień chowają się w swoich chatach, niby krety w norach, nocą wychodzą do „pracy”: kraść krowy, rozbierać spóźnionych przechodniów, handlować swoim ciałem. Potem zbierają się w umówionym miejscu, aby pić i dzielić łupy. Wśród owych budowli, przechowujących paskudną przeszłość, szczególnie wyróżnia się więzienie. Jego wysokie kamienne mury pobielone wapnem widoczne są prawie połowie miasta. Jak wygląda tam dzień powszedni – trudno powiedzieć, ale w każdym razie w tym budynku trwa uporczywa praca, aby zmienić przestępców w ludzi pożytecznych dla nowego społeczeństwa.
Nieomal z matematyczną dokładnością można wytyczyć punkt, skąd Styk notował swoje obserwacje. Urwista, wyniosła skarpa pradoliny rzeki Bii wyznacza po dziś dzień północno-wschodnią granicę Bijska. Widok opisywany przez Styka także nie zmienił się bardzo w ciągu sześciu dziesięcioleci – zniknął wprawdzie staw, zasypano większość ziemianek, ale krzywe, na pół rozpadające się chaty pozostały, a. nawet ich przybyło. Mury bijskiego więzienia nadal bieli się wapnem.
Refleksje Styka wydają się z naszej perspektywy naiwne, ale nie wolno zapominać, że Gorki chwalił wychowawcze metody stosowane wobec budowniczych Kanału Białomorskiego, a angielscy pisarze Shaw i Wells gloryfikowali wolność panującą w komunistycznej Rosji i sławili łagodność Stalina...
1 lipca 1935 r.
W gazecie „Sowiecka Syberia” nr 138 z 26 czerwca 1935 r. zamieszczono interesujący artykuł niejakiego A.G. zatytułowany „Kultura w faszystowskich kajdanach”. Autor oskarża Niemcy o to, że podstawową metodą ich propagandy jest propaganda wojenna. Autor zapomina, że dla naszego rządu najważniejsze jest
- to samo. Jaka różnica, iż dzieci Niemców śpiewają:
Gotów bądź! Śmiało rąb!
Ni kroku wstecz!
Kiedy się rozerwie granat,
Znaczy - zabawa udana.
A dzieci ZSSR:
Raz-dwa - oddział, marsz!
Na bagnetach zawiesimy
Nasze czerwone sztandary
I pójdziemy prężnym krokiem
Do strzeleckich kółek.
Jaka różnica jest pomiędzy tym, że w Niemczech ten sam człowiek jest jednocześnie nauczycielem i instruktorem wojskowym, a w ZSSR nauczyciel zajmuje się ogólnym wychowaniem, a dla przysposobienia wojskowego stworzono oddzielny aparat, który liczy w całym Związku półtora miliona osób. Po co pluć na lustro, jeśli samemu ma się krzywy pysk?
Dorastanie
Jan Styk urodził się w 1910 roku w Polsce. Prawdopodobnie jego antenaci nazywali się Styka. Masakrowanie obcych nazwisk, nie tylko zresztą polskich, było ulubionym zajęciem urzędników rosyjskich jeszcze za carskich czasów. W 1911 roku Stykowie przyjechali na Syberię jako dobrowolni przesiedleńcy. Rząd rosyjski prowadził wówczas intensywną agitację zachęcającą do kolonizowania ziem zauralskich; osadników kierowano przede wszystkich na Syberię Wschodnią, ale rodzina Styka osiadła na Ałtaju. Początkowo mieszkali we wsi Jarki koło Zaryńska. Ojciec wojował podczas I wojny światowej, a gdy wrócił z frontu, pracował jako palacz, najpierw w Jarkach, potem w wiosce Połomosznej, dokąd przeprowadziła się rodzina.
W 1920 roku zmarła matka Jana. Stosunki dziesięciolatka z ojcem nie układały się najlepiej, gdyż raz po raz uciekał z domu. Zastanawiający jest również patronimik Styka: Zofiejewicz. Czyżby
otczestwo utworzono od imienia matki, z którą chłopiec był najwyraźniej bardzo silnie związany? Sprawiał trudności wychowawcze, więc trafił do domu dziecka w Branaule. Stamtąd też uciekł, włóczył się po Ałtaju, by wreszcie osiąść w komunie „Praca Proletariacka” w dużej wsi Troickoje położonej w połowie drogi między Barnaułem a Bijskiem. Choć podczas swoich wędrówek po Ałtaju nie był ani jednego dnia w szkole, dzięki samokształceniu doszedł do niemałej wiedzy. Został komsomolcem, a w 1930 roku wstąpił do partii, z której wkrótce wykluczono go za „odchylenie prawicowe”, nie zgodził się bowiem pracować w komitecie rejonowym komsomołu, gdyż twierdził, że jest zbyt słabo przygotowany do tej funkcji. W 1931 roku zaczął pracować jako korespondent gazety „Wiejskie Życie”. A życie na wsi sowieckiej nie przedstawiało się różowo, o czym zaświadcza wiersz Styka
- napisany oczywiście wyłącznie dla własnego użytku - przedstawiający stosunki panujące w „Pracy Proletariackiej”:
Biedny ludu komuny
Jak ty będziesz żyć?
Zima cię zastała
W letniej marynarce.
A na stole nie ma
Nawet okruszyny.
Świnie łażą polem,
Ryją w cudzych gumnach,
I nie mają, biedne,
Gdzie schronić się zimą.
Ale co tam bydło!
Z ludźmi gorzej jest.
Wspomnisz o komunie -
Wnet przeszywa dreszcz.
1932 roku Styk dostał powołanie do armii. Trafił do Bijska, gdzie rozpoczął służbę w 231. pułku. Posłano go szkoły młodszych dowódców; ponownie wstąpił do komsomołu (fakt wyrzucenia z partii zataił). Został nawet sekretarzem szkolnej organizacji komsomolskiej. Pasjonowała go historia Rosji, w tym również dzieje partii komunistycznej. Po zakończeniu szkolenia został mianowany szefem magazynu żywności.
Charakterystyka
Na początku 1936 roku komisja kontrolująca magazyn natrafiła na ukryte osiem worków mąki. Styka ponownie wyrzucono z komsomołu, tym razem za „utratę czujności klasowej i zamach na własność socjalistyczną”. Trafił pod sąd. Zeznał, że schował mąkę na polecenie przełożonych.
6 stycznia 1936 r.
Życie – rzecz kapryśna; w ciągu pięciu dni zrobiło ze mnie starca. A dlaczego tak? Bardzo prosto. W życiu człowieka zawsze potrzebna jest godność. Jeżeli jej brak, człowiek jako taki nie ma żadnej wartości. Od pierwszych dni służby w armii zachowywałem godność i byłem kimś, kogo ceniono i stawiano innym za wzór. Ale dlaczego teraz okazałem się przestępcą? Rzecz w tym, że swoją wolę dobrowolnie podporządkowałem innym...
15 lutego 1936 r.
Trzy dni temu trybunał wojskowy rozpatrywał moją sprawę. Kiedy wezwano „świadków”, to ich „zeznania” zasługiwały na śmiech, wszyscy śmiali się. Przewodniczący sesji wyjazdowej słusznie uczynił, że zalecił uzupełnienie dochodzenia... Tak czy inaczej przykro odpowiadać mi za mój głupi uczynek jak za poważne przestępstwo.
Nie ma powodów, aby nie wierzyć Stykowi. Sprawę skierowano do ponownego śledztwa, a samego podejrzanego wysłano do obozu wojskowego w Jurginie, gdzie jednostka odbywała letnie manewry. Ten okres służby Styka przedstawiono w jego charakterystyce:
„Z obowiązków komendanta transportu wywiązywał się wzorowo, upolitycznienie, według oceny politruka Makarowa, przeszedł celująco”. Styk miał nawet otrzymać tytuł stachanowca.
O ile pierwsza część jego charakterystyki była - jak mówią Rosjanie – za zdrowie, to druga – za spokój duszy: „Po opublikowaniu projektu konstytucji ZSRS Styk prowadził skrytą agitację antysowiecką – oświadczył, że jest to kolejne mamienie narodu i konstytucja nie będzie przestrzegana. Ponadto wzbudzał niezadowolenie z władzy sowieckiej u kolegów, którzy mieszkali z nim w namiocie”.
W podsumowaniu napisano: „Styk Jan – utalentowany oraz inteligentny, dobrze przeszkolony. Doskonale przygotował swój pododdział, ale tylko po to, aby wzmocnić swój autorytet. Pragnął zdobyć zaufanie podwładnych, które zamierzał wykorzystać dla podłej zdradzieckiej działalności kontrrewolucyjnej w pułku”.
Bardzo osobliwa jest ta charakterystyka - sporządzono ją dwa miesiące po aresztowaniu Styka. Ponadto zwykła opinia na temat młodszego dowódcy wymagała jedynie podpisu zwierzchnika kompanii, a tymczasem charakterystykę Styka podpisali: dowódca pułku, oficer polityczny pułku oraz dowódca batalionu. Zapewne poprosili o to czekiści, a i dowódcy wyższego szczebla także nie pragnęli, by posądzono ich o brak czujności rewolucyjnej.
Jana Styka aresztowano o świcie 4 lipca 1936 roku. Podczas przeszukania jego rzeczy złożonych w magazynie pułkowym odkryto trzydzieści trzy zeszyty z notatkami.
Śledztwo
Dochodzeniem w sprawie Styka kierował asystent szefa kadr dywizji porucznik bezpieczeństwa państwowego Czyrtułow. O ośmiu workach mąki nawet nie wspominał, miał bowiem ważniejsze zadanie: „wykryć” w pułku organizację kontrrewolucyjną założoną przez podejrzanego. Pamiętnik był dowodem rzeczowym, więc od niego zaczęło się przesłuchanie.
- Co was skłoniło do notowania przebiegu waszej działalności kontrrewolucyjnej?
- Notowałem sporo rzeczy na własny użytek. Nigdy nie byłem jednak kontrrewolucjonistą.
- Kiedy wstąpiliście na drogę otwartej działalności kontrrewolucyjnej?
- Nigdy. Zapiski dotyczyły po prostu moich przeżyć.
Ale oczywiście śledczy wiedział lepiej.
- Kto was sprowadził na drogę działalności kontrrewolucyjnej?
- Nikt. Żadnych związków z nikim nie miałem.
- W czym nie zgadzaliście się z linią generalną partii?
- Żaden człowiek nie może narzucać swoich poglądów całemu społeczeństwu. Uważam, że Stalin przeistoczył się z wodza w dyktatora, dlatego naród znów może popaść w niewolę.
Śledczy miał jasny cel i konsekwentnie ku niemu zdążał.
- Jakie mieliście zadania w walce przeciwko władzy sowieckiej?
- Nie miałem żadnych zadań.
- Jakie formy i metody stosowaliście w pracy kontrrewolucyjnej?
- Cała moja działalność kontrrewolucyjna sprowadzała się do tego, że zapisywałem swoje przemyślenia w pamiętniku i nie dzieliłem się nimi z nikim.
Wreszcie, po serii męczących przesłuchań, Styk „przyznał się”, że zwerbował go fryzjer Sergiej Gaczeczyładze, Gruzin, zesłany na Syberię za działalność mienszewicką. Kiedy Styk przychodził do niego strzyc się, rozpoczynali pogawędki na tematy polityczne. Notatki w pamiętniku stanowiły pokłosie tych rozmów.
Bijscy czekiści wkrótce „rozpracowali” całą organizację kontrrewolucyjną. Na polecenie Gaczeczyładze miał zwerbować do niej Styk czterech czerwonoarmistów pełniących funkcje dowódców niższego szczebla: Gołbodina, Worotnikowa, Kowalewa i Pogorełkę.
W dniach 20 i 21 grudnia 1936 roku stanęli oni przed sądem trybunału wojskowego w Nowosybirsku. Do winy przyznali się tylko Styk i częściowo Gołdobin, pozostali odwołali poprzednie zeznania twierdząc, że w śledztwie stosowano wobec nich przemoc fizyczną.
W ostatnim słowie Styk powiedział: - Nie jestem wrogiem władzy sowieckiej, nie miałem żadnych powodów, aby z nią walczyć. Na drogę kontrrewolucji wstąpiłem przypadkowo, w zaślepieniu. Proszę o wyrozumiałość.
Sąd wydał wyrok: Gaczeczyładze otrzymał dziesięć lat łagru, Styk
- osiem, Worotnikow, Gołdobin, Kowalew - pięć, Pogorełko - trzy. Kolegium wojskowe Sądu Najwyższego ZSRS uznało wyrok za zbyt łagodny i zakwestionowało go.
Finał
Wojenny trybunał zebrał się ponownie 4 kwietnia 1937 roku. Styk, najwidoczniej w przypływie odwagi, oświadczył, że jego poprzednie zeznania o kontrrewolucyjnych rozmowach z Gaczeczyładze to kłamstwo. Jak wyjaśnił, zmusił go do nich śledczy Czyrtułow. Przez wiele godzin kazał mu stać na baczność, groził rozstrzelaniem itd. - Pod naciskiem Czyrtułowa podpisałem te zeznania ze łzami w oczach, obciążając siebie i innych. Proszę, aby dołączono do akt zaświadczenie, że w ciągu swojej służby w armii otrzymałem od dowództwa trzydzieści cztery pochwały.
Ale trybunał nie chciał narażać się na zarzut pobłażliwości wobec wrogów ludu. Zapadł kolejny wyrok: Pogorełkę uniewinniono, Gołdobin, Worotnikow Kowalew otrzymali po pięć lat więzienia plus trzy lata pozbawienia praw obywatelskich, Styk i Gaczeczyładze zostali skazani na karę śmierci. Wyroki zatwierdzono, zastępując jedynie więzienie na pracę w obozie poprawczym.
Czternastego lipca kolegium nadzorcze Sądu Najwyższego ZSRS zamieniło Stykowi i Gaczeczyładze rozstrzelanie na dziesięć lat obozu plus cztery lata pozbawienia praw obywatelskich. Ponad dwa miesiące skazani spędzili w celach śmierci.
Osiemnastego grudnia 1957 roku wszystkich skazanych zrehabilitowano.
Z szóstki skazanych udało się ustalić tylko losy Worotnikowa. Po odbyciu kary łagru osiedlił się w Krasnodarze. Jeszcze z więzienia napisał jedenaście skarg do różnych instancji, ale wszystkie pozostały bez odpowiedzi. W 1938 roku usiłował, z kopiami skarg w ręku, dostać się do prokuratora wizytującego łagier: - Ochrona mnie zatrzymała, pobiła, poszczuła psami. Przetrzymano mnie rok w więzieniu w Mariińsku, a potem odesłano z powrotem do obozu, dorzuciwszy trzy lata... Ogółem Worotnikow spędził osiemnaście lat w obozach Dalekiego Wschodu. Stracił zdrowie, rodzinę.
Dalsze dzieje Jana Styka pozostają nieznane. Prawdopodobnie został on „pyłkiem obozowym” i przepadł gdzieś w archipelagu Gułag. Na swoje nieszczęście był człowiekiem, który potrafił krytycznie oceniać rzeczywistość. A ludzi, którzy mieli choćby najmniejsze wątpliwości dotyczące polityki partii i rządu, a tym bardziej – wodza wszystkich narodów, młyny sowieckiej „sprawiedliwości” bezlitośnie rozcierały w pył.
strony: « poprzednia, 1, 2,
3, następna »
|